Polski

Teoretyczne i historyczne początki pseudolewicy

W lipcu 2012 r. David North otworzył drugą Krajową Konferencję Socialist Equality Party (SEP) w USA poniższym raportem. Pojawia się tutaj po raz pierwszy w języku polskim. Został on włączony do książki Davida Northa The Frankfurt School, Postmodernism and the Politics of the Pseudo-Left: A Marxist Critique [Szkoła frankfurcka, postmodernizm i polityka pseudolewicy: marksistowska krytyka]. Książkę można zamówić w języku angielskim lub niemieckim.

* * *

Otwieramy drugą Krajową Konferencję Socialist Equality Party (Socjalistycznej Partii Równości). Kongres ten odbywa się w samym środku największego kryzysu gospodarczego, politycznego i społecznego amerykańskiego i światowego kapitalizmu od lat trzydziestych XX wieku. Nie trzeba być marksistą, by dostrzec skrajną kruchość całego międzynarodowego systemu gospodarczego. Sądząc po komentarzach pojawiających się w burżuazyjnej prasie, teoria „katastrofy” zyskała wielu zwolenników. Cztery lata po spektakularnym upadku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r. nic nie wskazuje na to, by światowy kryzys gospodarczy ustępował.

Stagnacja wzrostu zatrudnienia i gwałtowne pogorszenie produkcji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych sprawiają, że kpiną stają się twierdzenia administracji Obamy, że trwa „ożywienie”. Prawdopodobieństwo znacznego i trwałego ożywienia amerykańskiej gospodarki jest znacznie zmniejszone przez pogłębiające się spowolnienie w Europie i Azji. Jednoczesne cięcie stóp procentowych w czwartek przez chiński bank centralny i Europejski Bank Centralny, w połączeniu z decyzją Banku Anglii o przyspieszeniu programu stymulacyjnego, świadczą o powszechnym przekonaniu elit rządzących, że stan światowej gospodarki gwałtownie się pogarsza.

Kryzys ma charakter systemowy. Instytucje kluczowe dla wzrostu i stabilności światowego kapitalizmu po II wojnie światowej rozpadają się. Chroniczny kryzys euro zwiastuje porażkę projektu europejskiej „jedności”. Elity rządzące nie mają wiarygodnej odpowiedzi na kryzys, który w znacznym stopniu został wywołany przez ich własną lekkomyślność. Jako klasa są one bankrutem zarówno politycznym, jak i moralnym. Zjawisko finansjalizacji — zdefiniowane przez współczesnego ekonomistę jako „wzorzec akumulacji, w którym osiąganie zysków odbywa się w coraz większym stopniu poprzez kanały finansowe, a nie poprzez handel i produkcję towarów”[1] — oznacza triumf ekonomicznego pasożytnictwa, a wraz z nim zejście burżuazyjnego społeczeństwa na dno przestępczości.

Najnowszy skandal wyszedł na jaw w wyniku przyznania się londyńskiego banku Barclays do manipulowania londyńską międzybankową stopą procentową (Libor). Jest to bez wątpienia tylko jedna z wielu instytucji zaangażowanych w to oszustwo. Implikacje i wpływ ustalania Libor są prawie nie do oszacowania. „Naprawienie” Libor jest finansowym odpowiednikiem „naprawienia” World Series![2] Libor jest punktem odniesienia, który codziennie określa oprocentowanie pożyczek bankowych dla niezliczonych transakcji handlowych na całym świecie.

Opisując znacznie mniej rozwiniętą formę finansjalizacji jakieś 92 lata temu, Trocki zauważył:

Systematyczne wydobywanie nadwyżki wartości z procesu produkcji - podstawa ekonomii zysku - wydaje się zbyt nudnym zajęciem dla burżuazji, która przyzwyczaiła się do podwajania i pomnażania swojego kapitału w ciągu kilku dni za pomocą spekulacji i na podstawie międzynarodowego rabunku[3].

Rozpad legalności w sferze ekonomicznej jest odzwierciedlony w jej rozpadzie w sferze politycznej.

Pasożytnictwo, które przenika społeczeństwo kapitalistyczne, leży u podstaw rażącego naruszenia Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Na szczytach kapitalistycznego społeczeństwa panuje bezprawie. W grudniu 2000 r., gdy sprawa Gore przeciwko Bushowi trafiła do Sądu Najwyższego, powiedziałem, że jej wynik pokaże, w jakim stopniu w klasie rządzącej wciąż istnieje elektorat popierający demokratyczne zasady. Sąd Najwyższy usankcjonował, bez protestów ze strony jakiejkolwiek znaczącej części establishmentu, kradzież wyborów. W następnej dekadzie nastąpił nieustanny atak na podstawowe prawa demokratyczne. Obecnie żyjemy w kraju, którego rząd wszczyna wojny na podstawie bezczelnych kłamstw, stosuje tortury i rości sobie prawo do zabijania ludzi na całym świecie, w tym obywateli amerykańskich, bez należytego procesu sądowego. Można założyć, że prezydent Obama nie jest pierwszym prezydentem, który zlecił zabójstwo. Ale jest pierwszym, który się tym chwali i daje do zrozumienia, że poświęca znaczną część swojego czasu na nadzorowanie i selekcję celów programu pozasądowych egzekucji.

Po opublikowaniu artykułu w New York Times, w którym wyszczególniono główną rolę Obamy w programie pozasądowych i nielegalnych zabójstw, były prezydent Jimmy Carter wydał publiczny protest. Carter nie jest politycznym niewiniątkiem. Obawia się jednak konsekwencji porzucenia przez rząd konstytucyjnych podstaw burżuazyjnych rządów. Były prezydent wie, że konstytucja jest podstawowym źródłem legitymacji rządu USA. Bez autorytetu konstytucji, którą prezydent przysięgał „zachować, chronić i bronić”, państwo nie ma legitymacji. W zakresie, w jakim porzuca konstytucjonalizm, klasa rządząca musi coraz bardziej otwarcie uciekać się do siły i przemocy.

Porzucenie zasad konstytucyjnych oznacza nie tylko zmianę polityki administracji. Jest to raczej polityczny wyraz zmian w relacjach między głównymi klasami w społeczeństwie. Te zmiany w formach rządów klasowych są wynikiem nierozwiązywalnych sprzeczności w amerykańskiej i światowej gospodarce. Kilka lat przed wybuchem I wojny światowej Lenin ostrzegał w artykule analizującym ewolucję niemieckiej socjaldemokracji, że „półwieczna epoka” w historii, w której dominowały warunki politycznej legalności, ustępuje miejsca innej fazie. Lenin przewidywał, że obiektywne warunki prowadziły do „zniszczenia całej burżuazyjnej legalności”, czego pierwszymi oznakami były „paniczne wysiłki burżuazji, aby pozbyć się legalności, która, choć jest ich własnym dziełem, stała się dla nich nie do zniesienia”[4].

Historia potwierdziła analizę Lenina. Wybuch I wojny światowej zakończył długą „epokę” rozwoju społeczno-gospodarczego i politycznego. Era stopniowości, legalności, ustąpiła miejsca erze wojen i rewolucji. Obecnie jesteśmy świadkami końca kolejnej długiej epoki rozwoju historycznego, podczas której antagonizmy międzyimperialistyczne zostały opanowane, a opór społeczny klasy robotniczej stłumiony. W rzeczywistości bardziej poprawne byłoby stwierdzenie, że weszliśmy już w nową fazę rozwoju historycznego, która będzie charakteryzować się największymi konwulsjami społecznymi w historii świata. W istocie takie jest znaczenie stwierdzenia zawartego w głównej rezolucji politycznej, że kryzys z 2008 r. stanowił nie mniejszy zwrot w historii świata niż ten z lat 1914, 1929 i 1939.

Zadaniem tego Kongresu Partii jest zrozumienie politycznych implikacji tego „punktu zwrotnego” z perspektywy historycznego rozwoju Czwartej Międzynarodówki. 74 lata temu Trocki wprowadził do dokumentu założycielskiego Czwartej Międzynarodówki zdanie: „Światową sytuację polityczną w całości cechuje przede wszystkim historyczny kryzys proletariackiego kierownictwa”. Określając swoją odpowiedź na zaawansowany kryzys światowego systemu kapitalistycznego, kongres musi rozważyć to pytanie: W kontekście badania interakcji obiektywnych sprzeczności światowego kapitalizmu i walki klasowej oraz rozwoju Czwartej Międzynarodówki, jak obecnie oceniamy kryzys przywództwa klasy robotniczej?

To pytanie wymaga przeglądu historii ruchu trockistowskiego. Nie jest to ćwiczenie akademickie: badanie historii Czwartej Międzynarodówki zapewnia głębszy wgląd w istotne procesy społeczno-ekonomiczne leżące u podstaw rozwoju walki klasowej. Próba przeanalizowania obecnej sytuacji i określenia „konkretnych” zadań, poza przeglądem doświadczeń historycznych, sprowadzi się do niewiele więcej niż politycznego impresjonizmu, opartego na mniej lub bardziej eklektycznym wyborze danych empirycznych zebranych z mediów, różnych raportów rządowych i akademickich oraz, być może, osobistych obserwacji. Głębsze zrozumienie nie może być osiągnięte w ten sposób. Aby to zrobić, należy zbadać, jak siły społeczne zachowywały się pod wpływem obiektywnego rozwoju gospodarczego w różnych epokach i „fazach” walki klasowej oraz jak były wyrażane.

To historyczne podejście wymaga od kongresu wysokiego poziomu świadomości politycznej. Ten kongres sam w sobie jest znaczącym „momentem” w rozwoju walki klasowej. Delegaci zgromadzeni w tej sali uczestniczą w obradach tego kongresu nie jako zbiór przypadkowych osób, ale jako przedstawiciele określonej międzynarodowej tendencji politycznej, która została zdefiniowana przez trwającą wiele dziesięcioleci walkę o program światowej rewolucji socjalistycznej. Jak pokazuje historia, walki w ramach tego ruchu rozwinęły się albo jako bezpośredni rezultat, albo jako antycypacja głównych zmian w międzynarodowej sytuacji politycznej i odpowiadającej im relacji sił klasowych.

Rewolucjonista, który chce świadomie interweniować w proces historyczny, musi wykorzystać wszystko, co można wykorzystać z doświadczeń i tradycji Czwartej Międzynarodówki. Marksista musi umieścić swoje własne działania w historycznym przebiegu walki o rozwiązanie kryzysu rewolucyjnego przywództwa. Kiedy prawie dokładnie 30 lat temu, jesienią 1982 roku, próbowałem wyjaśnić znaczenie różnic opinii, które pojawiły się w Międzynarodowym Komitecie Czwartej Międzynarodówki w kwestiach teorii, perspektywy politycznej i praktyki, napisałem:

Historia trockizmu nie może być rozumiana jako seria niespójnych epizodów. Kadra oderwała swój teoretyczny rozwój od ciągłego rozwoju globalnego kryzysu kapitalizmu i walk międzynarodowego proletariatu. Ogromne bogactwo trockizmu, jedynego dalszego rozwoju marksizmu po śmierci Lenina w 1924 r., leży w jego nieprzerwanej, ciągłej analizie politycznej wszystkich fundamentalnych doświadczeń walki klasowej w całej epoce historycznej.

Przywództwo, które nie dąży zbiorowo do przyswojenia całej tej historii, nie może odpowiednio wypełniać swoich rewolucyjnych obowiązków wobec klasy robotniczej. Bez prawdziwej znajomości historycznego rozwoju ruchu trockistowskiego, odniesienia do materializmu dialektycznego są nie tylko puste; takie puste odniesienia torują drogę do prawdziwego wypaczenia metody dialektycznej. Źródło teorii nie leży w myśli, ale w obiektywnym świecie. Tak więc rozwój trockizmu wynika ze świeżych doświadczeń walki klasowej, które opierają się na całej historycznej wiedzy naszego ruchu.

„...to poznanie przechodzi stale od jednej treści do drugiej….podnosi całość swej poprzedniej treści na każdy następny szczebel swego określania się i przez swój dialektyczny ruch naprzód nie tylko niczego nie traci i niczego nie zostawia w tyle za sobą, lecz nosi ze sobą wszystko to, co dotąd zdobył[o], i staje się w sobie sam[ym] bogatsz[ym] i bardziej intensywn[ym].” [Georg Wilhelm Hegel, Nauka logiki, Tom II, Warszawa 2011, s.700-701]

„Ten fragment nie jest wcale zły jako rodzaj podsumowania dialektyki” — napisał Lenin cytując ten fragment z Nauki logiki Hegla w swoich Zeszytach filozoficznych. Fragment ten nie jest też zły „jako rodzaj podsumowania” ciągłego dialektycznego rozwoju teorii trockistowskiej[5].

Musimy teraz wnieść na ten kongres całą „poprzednią treść” doświadczeń Czwartej Międzynarodówki. Wysiłek ten znacząco przyczyni się do zrozumienia obecnego etapu kryzysu przywództwa klasy robotniczej i tego, co należy zrobić, aby go rozwiązać.

Porównajmy nasz nacisk na świadomość historyczną — i na znaczenie przerabiania doświadczeń historycznych — z postawą, która dominuje w środowisku pseudolewicy klasy średniej. Alain Krivine, główny przywódca Nowej Partii Antykapitalistycznej we Francji, napisał:

W przeciwieństwie do LCR, NPA nie rozwiązuje jednak niektórych kwestii, pozostawia je otwarte dla przyszłych konferencji. Na przykład wszystkie strategiczne debaty na temat przejęcia władzy, przejściowych żądań, podwójnej władzy itp. Nie twierdzi, że jest trockistowska jako taka, ale uważa trockizm za jeden z czynników przyczyniających się, między innymi, do ruchu rewolucyjnego. Nie chcąc, tak jak musieliśmy to robić w czasach stalinizmu, dochodzić do polityki przez lusterko wsteczne, NPA nie ma stanowiska w sprawie tego, czym był Związek Radziecki, stalinizm itp. Polityka opiera się na porozumieniu w sprawie analizy okresu i zadań[6].

Inaczej mówiąc, NPA nie zajmuje żadnego stanowiska w sprawie doświadczeń politycznych XX wieku. Praktykuje historyczny abstynencjonizm. NPA nie ma nic do powiedzenia na temat przeszłości. Ale jak, należy zapytać, może rozwijać rewolucyjną politykę w jakiejkolwiek kwestii bez przepracowania lekcji z najbardziej burzliwego okresu w historii świata? Chce pominąć rewolucję rosyjską, istnienie Związku Radzieckiego, zdrady socjaldemokracji i stalinizmu, powstanie faszyzmu, Holokaust, imperialistyczne wojny światowe, powstanie i upadek ruchów antyimperialistycznych XX wieku oraz upadek związków zawodowych i liberalnego reformizmu. Jak można o tym wszystkim zapomnieć? Krivine i jego kohorty reagują na wydarzenia polityczne w sposób całkowicie impresjonistyczny, ad hoc. Taka metoda, zakorzeniona w ich pozycji społecznej, może zaowocować jedynie najbardziej oportunistyczną, krótkowzroczną i reakcyjną polityką.

Antagonizm między interesami społecznymi reprezentowanymi przez drobnomieszczańską „lewicę” — a dokładniej pseudolewicowe organizacje — a interesami klasy robotniczej staje się coraz bardziej oczywisty. Jak stwierdza rezolucja Kongresu SEP, organizacje te funkcjonują jako tendencje w ramach polityki burżuazyjnej. Co więcej, w zakresie, w jakim polityczna tożsamość tendencji i partii znajduje swój najistotniejszy wyraz w ich międzynarodowej orientacji i dostosowaniu, organizacje takie jak ISO w USA, SWP w Wielkiej Brytanii i NPA we Francji działają jako apologeci i wspólnicy imperializmu. Rzecznicy tych organizacji entuzjastycznie wspierają neokolonialne kampanie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji przeciwko Libii i Syrii, a teraz nawet wyrzekają się „refleksyjnego antyimperializmu”. Inaczej mówiąc, są teraz skłonni zaakceptować fakt, że działania militarne wielkich mocarstw mogą być uzasadnione i warte ich wsparcia.

Przekształcenie tych pseudolewicowych organizacji w otwarte instrumenty imperialistycznej reakcji jest wynikiem długiego rozwoju społecznego, politycznego i teoretycznego.

Kongres założycielski Czwartej Międzynarodówki odbył się we wrześniu 1938 roku. Poprzednie pięć lat było świadkiem serii katastrofalnych porażek klasy robotniczej, spowodowanych zdradą partii stalinowskiej i socjaldemokratycznej. Zwycięstwo nazistów w 1933 r. doprowadziło do zmiażdżenia najbardziej doświadczonego politycznie i największego ruchu robotniczego w Europie. W następstwie porażki w Niemczech, „fronty ludowe” — sojusze między stalinowcami a liberalnymi partiami kapitalistycznymi — utworzone we Francji i Hiszpanii związały klasę robotniczą z burżuazją, zapewniły jej paraliż polityczny i utorowały drogę do porażek. W Związku Radzieckim stalinowski terror doprowadził do unicestwienia praktycznie całej marksistowskiej kadry i socjalistycznej inteligencji, która przewodziła rewolucji październikowej i zapewniła przetrwanie ZSRR. Wydarzenia te zdezorientowały i zdemoralizowały inteligencję w Europie i Stanach Zjednoczonych. W obliczu politycznych porażek poniesionych przez klasę robotniczą, lewicowa inteligencja stawała się coraz bardziej sceptyczna wobec perspektyw, a nawet możliwości rewolucji socjalistycznej.

W sierpniu-wrześniu 1939 r., po podpisaniu paktu o nieagresji Stalin-Hitler i wybuchu II wojny światowej, sceptycyzm drobnomieszczańskich intelektualistów znalazł odzwierciedlenie w Socialist Workers Party, amerykańskiej sekcji Czwartej Międzynarodówki. Trzy wiodące postacie w SWP — Max Shachtman, James Burnham i Martin Abern — utworzyły mniejszościową frakcję sprzeciwiającą się definicji Związku Radzieckiego jako zdegenerowanego państwa robotniczego. Na poglądy mniejszości duży wpływ wywarł włoski pisarz Bruno Rizzi, który twierdził, że powstał nowy system „biurokratycznego kolektywizmu” — tj. nowa forma społeczeństwa klasowego oparta na biurokratycznej kontroli i zarządzaniu własnością państwową. Jak napisał Rizzi w swojej książce Biurokratyzacja świata:

Naszym zdaniem w ZSRR to biurokraci są właścicielami, ponieważ to oni trzymają władzę w swoich rękach. To oni zarządzają gospodarką, tak jak to było normalne w przypadku burżuazji. To oni czerpią zyski, podobnie jak wszystkie klasy wyzyskujące, które ustalają płace i ceny. Powtarzam — to biurokraci. Robotnicy nie liczą się w rządzeniu społeczeństwem. Co więcej, nie otrzymują żadnego udziału w nadwyżce wartości... W rzeczywistości własność kolektywna nie znajduje się w rękach proletariatu, ale w rękach nowej klasy: klasy, która w ZSRR jest już faktem dokonanym, podczas gdy w państwach totalitarnych klasa ta wciąż się kształtuje[7].

Na początku walki frakcyjnej w SWP, Trocki zidentyfikował polityczne i historyczne kwestie podniesione przez stanowisko, że rewolucja październikowa i ustanowienie ZSRR dały początek nie państwu robotniczemu, aczkolwiek takiemu, które szybko się zdegenerowało, ale nowej formie rządów klasowych, nieprzewidzianej przez marksistów. Trocki słyszał ten argument wiele razy wcześniej. Kapitalizm państwowy tak naprawdę nie opiera się na teorii ekonomii. Na długo przed rewolucją rosyjską, antycypacje koncepcji „kapitalizmu państwowego' można znaleźć w różnych formach antymarksistowskiej polityki drobnomieszczańskiej. Ani termin „państwowy”, ani „kapitalistyczny” nie są używane w sensie marksistowskim. W politycznym leksykonie anarchizmu „kapitalizm państwowy” jest używany jako epitet. Sprawowanie władzy państwowej, które wiąże się z pewnym stopniem przymusu, jest potępiane jako „kapitalistyczne”, niezależnie od klasowego charakteru państwa. W tym ujęciu kapitalizm oznacza po prostu dominację i przymus. Twierdzenie, że reżim ustanowiony w październiku 1917 r. był „kapitalizmem państwowym” zostało podniesione przez anarchistów niemal natychmiast po przejęciu władzy przez bolszewików. Każda forma państwa reprezentowała dominację, a społeczno-ekonomiczny charakter tego państwa nie był tak istotny, więc dodali do charakterystyki państwa termin „kapitalizm”, nie uzasadniając tej analizy w żaden wiarygodny sposób.

Tak więc Trocki nie był obeznany z zarzutem, że ZSRR był „kapitalizmem państwowym” lub inną formą społeczeństwa wyzysku. Jako wyjaśnienie radzieckiej gospodarki nie był skłonny traktować go zbyt poważnie. W „teorii” kapitalizmu państwowego kategorie marksistowskiej ekonomii politycznej zostały porzucone i zastąpione nienaukową terminologią opisową. Była to teoria, w której element ekonomicznej konieczności został całkowicie zastąpiony skrajną formą politycznego subiektywizmu. Ale to, co potraktował poważnie, to fundamentalna rewizja historycznej perspektywy marksizmu implikowana przez argumenty Rizziego i Burnhama. Sednem stanowisk Rizziego i Burnhama było odrzucenie marksistowskiej oceny rewolucyjnej roli klasy robotniczej. Trocki napisał:

... Wszystkie różne typy rozczarowanych i przestraszonych przedstawicieli pseudomarksizmu wychodzą... z założenia, że bankructwo przywództwa jedynie „odzwierciedla” niezdolność proletariatu do wypełnienia jego rewolucyjnej misji. Nie wszyscy nasi przeciwnicy jasno wyrażają tę myśl, ale wszyscy oni — ultralewica, centryści, anarchiści, nie wspominając o stalinowcach i socjaldemokratach — przerzucają odpowiedzialność za porażki z siebie na barki proletariatu. Żaden z nich nie wskazuje dokładnie, w jakich warunkach proletariat będzie w stanie dokonać socjalistycznego przewrotu.

Jeśli uznamy za prawdę, że przyczyna porażek jest zakorzeniona w społecznych cechach samego proletariatu, to pozycja współczesnego społeczeństwa będzie musiała zostać uznana za beznadziejną[8].

Trocki odnosił się do nastrojów, które rozprzestrzeniały się wśród szerokich grup drobnomieszczańskiej inteligencji, gdy zrywała ona wszelkie więzi z rewolucją październikową. Pesymizm wyrażany przez Burnhama i Shachtmana w latach 1939-1940 przewidywał znacznie szerszy proces społeczny: zerwanie lewicowej drobnomieszczańskiej inteligencji nie tylko z konkretnym nurtem politycznym w ramach marksizmu (trockizmem), ale z całą perspektywą rewolucji socjalistycznej i samą możliwością postępu społecznego.

Najbardziej znaną ze wszystkich powojennych manifestacji przygnębienia drobnomieszczaństwa jest bez wątpienia praca Dialektyka oświecenia autorstwa Maxa Horkheimera i Theodora Adorno, teoretyków szkoły frankfurckiej. Ich atak na oświecenie, rozum i rzekomo katastrofalne konsekwencje postępu technologicznego miał mieć decydujący wpływ na całe pokolenie lewicowych intelektualistów. Jednak to nie oryginalność pracy zadecydowała o jej wpływie. W jej treści nie było prawie nic szczególnie oryginalnego. Dialektyka oświecenia wyrażała raczej nastroje panujące wśród szerokich kręgów drobnomieszczańskiej inteligencji.

Niemal w tym samym czasie, gdy ukazała się Dialektyka oświecenia, były członek SWP, Dwight Macdonald, który podążył za Shachtmanem do Workers Party, napisał esej zatytułowany „Korzeniem jest człowiek”. Uderzający jest stopień, w jakim argumenty Macdonalda antycypowały antymaterialistyczne i antymarksistowskie koncepcje, które stały się tak powszechne wśród powojennych intelektualistów.

Po pierwsze, Macdonald otwarcie wyrażał strach drobnomieszczańskich intelektualistów przed nauką i technologią. Argumentował, że fatalnym błędem socjalistów była ich wiara w postępową funkcję nauki i nacisk na materialną, a nie duchową kondycję społeczeństwa. Dlatego też podkreślał, że dychotomia „lewicy i prawicy”, tak jak była rozumiana przez socjalistów, była przestarzała. Nie miała ona znaczenia dla współczesnych warunków. Prawdziwy podział, pisał Macdonald, jest między tym, co nazywał „postępowcami” i „radykałami”. Sam zaliczał się do radykałów, w opozycji do postępowców:

Przez „postępowych” należy rozumieć tych, którzy postrzegają teraźniejszość jako epizod na drodze do lepszej przyszłości; tych, którzy myślą bardziej w kategoriach procesu historycznego niż wartości moralnych; tych, którzy wierzą, że głównym problemem świata jest częściowo brak wiedzy naukowej, a częściowo nieumiejętność zastosowania w sprawach ludzkich wiedzy, którą posiadamy; tych, którzy przede wszystkim uważają wzrost panowania człowieka nad naturą za dobro samo w sobie i postrzegają jego wykorzystanie do złych celów, takich jak bomby atomowe, jako perwersję. Sądzę, że ta definicja dość dobrze obejmuje większość tego, co wciąż nazywa się lewicą, od komunistów („stalinowców”), przez grupy reformistyczne, takie jak nasi zwolennicy New Deal, brytyjscy laburzyści i europejscy socjaliści, po małe grupy rewolucyjne, takie jak trockiści.

Określenie „radykalny” odnosi się do nielicznych jak dotąd jednostek — głównie anarchistów, osób odmawiających służby wojskowej i renegatów marksistowskich, takich jak ja — którzy odrzucają pojęcie postępu, którzy oceniają rzeczy na podstawie ich obecnego znaczenia i wpływu, którzy uważają, że zdolność nauki do kierowania nami w sprawach ludzkich jest przeceniana, i którzy w związku z tym kładą nacisk na podkreślanie etycznych aspektów polityki. Oni, a raczej my, uważamy, że jest kwestią otwartą, czy wzrost panowania człowieka nad naturą jest dobry, czy zły w jego rzeczywistym wpływie na dotychczasowe życie ludzkie, i opowiadamy się za dostosowaniem technologii do człowieka, nawet jeśli oznacza to — jak może się zdarzyć — regres technologiczny, a nie dostosowanie człowieka do technologii. Oczywiście nie „odrzucamy” metody naukowej, jak często się nam zarzuca, ale raczej uważamy, że zakres, w jakim może ona przynieść owocne rezultaty, jest węższy, niż się dziś powszechnie zakłada. Uważamy, że najtrwalszym gruntem, na którym można walczyć o wyzwolenie człowieka, które było celem starej lewicy, nie jest grunt Historii, ale tych niehistorycznych wartości (prawda, sprawiedliwość, miłość itp.), które Marks uczynił niemodnymi wśród socjalistów[9].

Inna część książki Macdonalda, która antycypuje powojenny rozwój drobnomieszczańskiego radykalizmu skierowanego przeciwko klasie robotniczej, nosi tytuł „Miraż rewolucji proletariackiej”.

Marks polegał na klasie robotniczej, aby wprowadzić lepsze społeczeństwo. I to właśnie w tym kierunku spoglądają dziś jego zwolennicy, jak pokaże rzut oka na wiadomości dotyczące pracy w niemal każdym marksistowskim organie. Myślę, że nadszedł czas, abyśmy uznali, że chociaż klasa robotnicza jest z pewnością elementem każdej rekonstrukcji społeczeństwa zgodnie z bardziej znośnymi liniami, nie jest ona obecnie i prawdopodobnie nigdy nie była elementem, za jaki uważał ją Marks. Dowody na to są znane i większość marksistów będzie w stanie przyznać się do niemal każdego szczegółu. Unikają oni jednak, co zrozumiałe, wyciągania logicznych, ale nieprzyjemnych wniosków, które z tego wynikają...

Najbardziej oczywistym faktem dotyczącym rewolucji proletariackiej jest to, że nigdy nie miała ona miejsca. Rewolucja proletariacka jest dziś jeszcze mniej prawdopodobna niż w 1900 roku[10].

Odrzucenie postępu i odrzucenie klasy robotniczej jako centralnej siły rewolucyjnej we współczesnym społeczeństwie kapitalistycznym stało się w kolejnych dekadach podstawową zasadą i tematem drobnomieszczańskiej lewicowej polityki. Znajdujemy je rozwinięte i powtórzone w pismach Marcusego, Dunajewskiej i niezliczonych współczesnych tendencjach anarchistycznych, postanarchistycznych i poststrukturalistycznych.

Macdonald, jako intelektualista i teoretyk, nie był ważnym myślicielem. Trocki zauważył kiedyś, że Macdonald ma prawo być głupi, ale prosił, by nie nadużywał tego przywileju. Nie chodzi tu jednak o pozycję Macdonalda jako intelektualisty. Chodzi raczej o stopień, w jakim stanowiska prezentowane przez Macdonalda znalazły odzwierciedlenie w pismach znacznie bardziej wyrafinowanych intelektualistów. Proza Horkheimera i Adorno była o wiele bardziej ciężka i nikt nie może wątpić, że ich wykształcenie filozoficzne było o wiele głębsze. Ale idee przedstawione w ich Dialektyce oświecenia rymowały się z tymi Macdonalda. To samo można powiedzieć o pochodzących z tego samego okresu pismach teoretyków „kapitalizmu państwowego”, takich jak Dunajewskiej, C.L.R. Jamesa i Corneliusa Castoriadisa. Ten ostatni był założycielem francuskiego czasopisma Socialisme ou Barbarie, które wywarło znaczący wpływ na rozwój myśli postmodernistycznej.

Czytając ich pisma w świetle późniejszych wydarzeń politycznych, uderza to, jak krótkowzroczni i powierzchowni byli. W ich analizach Związku Radzieckiego nic nie wydawało im się potężniejsze niż stalinowska biurokracja. Trockistowski program i perspektywę rewolucji politycznej uznali za śmieszne. Sowiecka biurokracja reprezentowała nową i potężną siłę społeczną, której marksizm się nie spodziewał. Jak napisał Castoriadis:

Fakt, że biurokracja wyszła z wojny nie osłabiona, ale znacznie wzmocniona, że rozszerzyła swoją władzę na całą Europę Wschodnią i że pod ochroną partii komunistycznej pojawiły się reżimy, które pod każdym względem były identyczne z rosyjskim reżimem, nieuchronnie doprowadził do poglądu, że biurokracja nie była „klasą pasożytniczą”, ale klasą rządzącą i wyzyskującą — co zostało ponadto potwierdzone przez nową analizę ekonomiczną i socjologiczną rosyjskiego reżimu[11].

Przypisywanie biurokracji odrębnej roli historycznej uzupełniało odrzucenie klasy robotniczej jako siły rewolucyjnej. Jak stwierdził Castoriadis z arogancją i cynizmem, które były jego znakiem firmowym:

Dowodem na prawdziwość Pisma Świętego jest Objawienie; a dowodem na to, że było Objawienie, jest to, że Pismo Święte tak mówi. Jest to system samopotwierdzający się. W rzeczywistości prawdą jest, że dzieło Marksa, w swoim duchu i intencji, stoi i upada wraz z następującym twierdzeniem: Proletariat jest i manifestuje się jako klasa rewolucyjna, która jest w stanie zmienić świat. Jeśli tak nie jest — a nie jest — dzieło Marksa staje się ponownie tym, czym w rzeczywistości zawsze było, (trudną, niejasną i głęboko niejednoznaczną) próbą myślenia o społeczeństwie i historii z perspektywy ich rewolucyjnej transformacji — i musimy wznowić wszystko, zaczynając od naszej własnej sytuacji, która z pewnością obejmuje zarówno samego Marksa, jak i historię proletariatu jako części składowe[12].

W następstwie II wojny światowej w różnych częściach drobnomieszczańskiej inteligencji rozwinęły się coraz bardziej świadomie antymaterialistyczne, antymarksistowskie, antytrockistowskie, antysocjalistyczne i antyrobotnicze poglądy. Zwłaszcza, że kapitalistyczne rządy zostały ustabilizowane w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej, a sowiecka biurokracja umocniła swoją pozycję, drobnomieszczaństwo starało się rozwinąć koncepcje intelektualne i opracować program polityczny, który najlepiej pasowałby do obrony własnych interesów w powojennym porządku. Pojawienie się pabloizmu w latach 1949-1953 było wyrazem tego społecznego, politycznego i intelektualnego procesu w ramach Czwartej Międzynarodówki.

Hegel zauważył, że „sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu”. Dopiero na zaawansowanym etapie rozwoju historycznego można zidentyfikować znacznie dokładniej niż było to możliwe w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych siły społeczne, które motywowały wzrost rewizjonizmu w Czwartej Międzynarodówce. Nie była to kwestia kilku zdezorientowanych ludzi popełniających niefortunne błędy polityczne. Teoretyczne i polityczne „błędy” Michela Pablo i Ernesta Mandela, by wymienić tylko najważniejszych przeciwników ortodoksyjnego trockizmu (czyli politycznego wyrazu rewolucyjnego marksizmu), powstały jako wyraz procesów społeczno-gospodarczych, które rozwinęły się po II wojnie światowej. Poprzez tendencję znaną jako pabloizm, drobnomieszczaństwo próbowało przejąć kontrolę nad Czwartą Międzynarodówką i wykorzystać jej prestiż we własnych interesach. Wydanie „Listu otwartego” przez Cannona, zerwanie z pabloistycznym Sekretariatem Międzynarodowym i założenie Międzynarodowego Komitetu Czwartej Międzynarodówki w listopadzie 1953 r. było koniecznym środkiem samoobrony, aby zapobiec likwidacji światowego ruchu trockistowskiego.

Wydarzenia z 1953 roku zapoczątkowały 32-letnią wojnę domową wewnątrz Czwartej Międzynarodówki. Ogromne trudności, przed jakimi stanęli obrońcy trockizmu, wynikały z faktu, że byli oni skonfrontowani z interesami rzeczywistych sił społecznych, które były aktywne na całym świecie. Co więcej, obiektywne warunki, w których toczyła się walka, były wysoce niekorzystne dla tych, którzy wyznawali rewolucyjną linię zorientowaną na interesy klasy robotniczej. Weźmy pod uwagę zaangażowane siły międzynarodowe: reżimy stalinowskie, które sprawowały władzę państwową w ZSRR i Europie Wschodniej, reżim maoistowski w Chinach, burżuazyjne ruchy nacjonalistyczne „Trzeciego Świata”, socjaldemokratyczne, stalinowskie i związkowe biurokracje w rozwiniętych krajach kapitalistycznych oraz szybko rosnącą, stosunkowo uprzywilejowaną warstwę drobnomieszczańską na uniwersytetach i w innych wysoko opłacanych zawodach.

Frakcja ortodoksyjnych trockistów w Komitecie Międzynarodowym została zredukowana do niewielkiej mniejszości. Nie tylko większość sekcji Czwartej Międzynarodówki podążyła za pabloistami i zlikwidowała się w środowisku stalinizmu i lewicowego drobnomieszczańskiego radykalizmu. Międzynarodowy Komitet Czwartej Międzynarodówki pozostawał bardzo niestabilny, nawet gdy opierał się presji wywieranej przez wiele wrogich sił politycznych.

Wiele tematów politycznych, które miały zdefiniować to, co dziś całkiem słusznie nazywamy „pseudolewicową” polityką lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych — skoncentrowanych na indywidualnej tożsamości i stylu życia — pojawiło się w środowisku pabloizmu i drobnomieszczańskiej lewicy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Była to epoka, w której Freud i psychologia, zwłaszcza w interpretacji Marcusego, zostały okrzyknięte alternatywą dla Marksa i materializmu. Pesymistyczne odrzucenie przez Marcusego rewolucyjnych zdolności klasy robotniczej sankcjonowało, a nawet wymagało, poszukiwania alternatyw dla walki klasowej jako podstawy osobistego wyzwolenia w rzekomo wszechmocnym, opresyjnym społeczeństwie. Znalazł on, zwłaszcza na uniwersytetach, wielu entuzjastycznych akolitów. Dobrze znanym wyrazem intelektualnego temperamentu tamtych czasów jest książka Theodore'a Roszaka z 1968 roku Tworzenie kontrkultury. Pisał on z zachwytem o postępach poczynionych przez Marcusego i Normana Browna (autora Love's Body) w stosunku do Marksa:

... ton, w jakim Marcuse i Brown mówią o wyzwoleniu, jest wyraźnie niemarksistowski. Dla Marcusego jest to osiągnięcie „libidinalnej racjonalności”; dla Browna jest to stworzenie „erotycznego poczucia rzeczywistości”, „dionizyjskiego ego”. Kiedy starają się wyjaśnić te ideały, obaj muszą stać się siłą rzeczy rapsodyczni, wprowadzając obrazy mitu i poezji. Brzmią więc nutą, której skandalicznie brakowało w literaturze ideologii społecznej, a tym bardziej w naukach społecznych...

Mit, religia, sny, wizje: takie były ciemne wody, w których Freud szukał swojej koncepcji ludzkiej natury. Ale dla całej tej okultystycznej materii Marks miał niewiele cierpliwości. Zamiast tego wybrał spędzanie ponurych godzin nad statystykami przemysłowymi brytyjskich Niebieskich Ksiąg, w których człowiek ma niewiele okazji do pojawienia się w jakiejkolwiek innej roli niż homo economicus, homo faber...

Marks, wściekły moralista, żarliwy prorok zagłady, uczony ciężko harujący robotnik: jaki czas miał w gorączce i presji obecnego kryzysu, aby myśleć o człowieku jako o czymkolwiek innym niż homo economicus, wyzyskiwanym i pozbawionym radości?[13]

Roszak napisał w innym miejscu, że Freud zrozumiał, iż decydujące bitwy o przyszłość ludzkości nie toczą się na polu walki klasowej, ale o ludzkie ciało.

Lata sześćdziesiąte były świadkiem znacznej radykalizacji młodzieży z klasy średniej. Duża część tej młodzieży identyfikowała się jako socjaliści, a nawet marksiści. Ale to, co przez to rozumieli, było czymś zupełnie innym niż to, co te terminy oznaczały w klasycznym marksizmie. To, czy uważali się za marksistów, nie ma większego znaczenia. Ale niezależnie od tego, czy zdawali sobie z tego sprawę, czy nie, ich teoretyczne zastrzeżenia wobec klasycznego marksizmu — które maskowali potępieniem rzekomo „wulgarnego” materializmu — powtarzały jedynie długotrwałą subiektywną idealistyczną krytykę marksizmu, która sięgała aż do lat dziewięćdziesiątych XIX wieku, kiedy marksizm stał się, w postaci Partii Socjaldemokratycznej w Niemczech, masowym ruchem politycznym klasy robotniczej.

Rok 1968 był punktem zwrotnym w intelektualnej i politycznej ewolucji radykalnego ruchu studenckiego. Był to rok ogromnych protestów przeciwko imperialistycznej wojnie w Wietnamie i innym kwestiom społecznym. Punktem kulminacyjnym tych protestów był ruch studencki, który wybuchł we Francji. Wydarzenia z maja i czerwca 1968 r. rozpoczęły się od strajku studenckiego, który doprowadził do inwazji policji na Sorbonę. Ten krwawy atak wywołał masową interwencję francuskiej klasy robotniczej w protesty przeciwko rządowi de Gaulle'a. Niemal z dnia na dzień protesty studenckie zostały przyćmione przez masowy ruch klasy robotniczej, który podniósł możliwość obalenia nie tylko de Gaulle'a, ale także francuskiego kapitalizmu.

Drobnomieszczańskie protesty zostały przytłoczone widmem rewolucji proletariackiej. Nad fabrykami w całej Francji zawisły czerwone flagi. Gospodarka kraju stanęła w miejscu. De Gaulle wrócił z wizyty państwowej w Rumunii i zastał swój własny reżim w stanie rozpadu. De Gaulle udał się w pilną podróż, aby skonsultować się ze swoimi generałami stacjonującymi w Baden w Niemczech, aby zapytać, czy można ich zmobilizować do marszu na Paryż. Jego generałowie powiedzieli mu, że nie mogą liczyć na lojalność żołnierzy pod ich dowództwem. Tak więc wszystko zależało od Francuskiej Partii Komunistycznej i stalinowców, którzy kontrolowali federację związków zawodowych (CGT), aby zapanować nad sytuacją. Ich pierwsza próba zakończenia strajku generalnego nie powiodła się. Charles Séguy, szef CGT, stanął przed robotnikami w największej fabryce Renault i został zakrzyczany. Ostatecznie, dzięki połączonej zdradzie Partii Komunistycznej i CGT, strajk generalny został zdradzony i zakończony. Francuska klasa rządząca została uratowana przed rewolucją.

Kiedy klasa robotnicza rozpoczęła strajk, jej interwencja przytłoczyła ruch drobnomieszczański, który stracił na znaczeniu. Z dnia na dzień zademonstrowano rewolucyjny potencjał klasy robotniczej. Pozostał on jednak pod przywództwem Partii Komunistycznej. Doświadczenie to miało jednak traumatyczny wpływ na szerokie kręgi francuskich intelektualistów. Wycofali się ze strachu. Zadawali sobie pytanie: „W co my, na miłość boską, gramy? Kilka protestów tu i tam... w porządku. Ale obalenie kapitalizmu? Dyktatura proletariatu? Mon Dieu, nie daj Boże!” W maju-czerwcu 1968 r. drobnomieszczańska inteligencja spojrzała nad przepaść i była przerażona. Ich zetknięcie z rewolucją uruchomiło gwałtowny ruch w prawo.

Tak zwani „nowi filozofowie”, reprezentowani przede wszystkim przez Jeana-Francois Revela i Bernarda-Henri Levy'ego, przyjęli antykomunizm pod obłudnym sztandarem „praw człowieka”. Inna grupa filozofów — z których część została teoretycznie uwarunkowana przez stalinizm lub stowarzyszenie Socialisme ou Barbarie — uzasadniała swoje odrzucenie marksizmu intelektualnie nihilistycznymi sformułowaniami postmodernizmu.

Nawet te tendencje, które identyfikowały się jako lewicowe, zdecydowanie odrzucały klasyczny marksizm, a w szczególności jego nacisk na rewolucyjną rolę klasy robotniczej. Jak przyznaje teoretyk współczesnego „poststrukturalistycznego” anarchizmu, Saul Newman:

Ta nowa lewica, która wyłoniła się z Maja '68, była lewicą postmarksistowską, a przynajmniej lewicą, która kwestionowała wiele głównych założeń teorii marksistowsko-leninowskiej, w szczególności centralne znaczenie partii, prawdę materializmu dialektycznego i historycznego oraz uniwersalny i zasadniczy status proletariatu[14].

Uderzające jest to, że dezawuowanie klasy robotniczej rozwinęło się w samym środku największego trwałego ruchu klasy robotniczej od czasów rewolucji rosyjskiej. Walka klasy robotniczej przetoczyła się przez Europę, Amerykę Południową i Amerykę Północną. Potężny ruch klasy robotniczej w latach 1968-1975 postawił ostrzej niż kiedykolwiek centralny problem rewolucyjnego przywództwa. Ale był to dokładnie moment wybrany przez drobnomieszczańską lewicę, by ogłosić porażkę marksistowskiej teorii i perspektywy rewolucji proletariackiej. Znany francuski teoretyk lewicy Andre Gorz napisał książkę o aroganckim i prowokacyjnym tytule: Żegnaj klaso robotnicza! Oświadczył, że „każda próba znalezienia podstaw marksistowskiej teorii proletariatu jest stratą czasu” [15].

Jean-François Lyotard, były członek partii komunistycznej, ogłosił nadejście ery postmodernizmu, którą zdefiniował jako „głęboką niewiarę we wszystkie metanarracje”. Przez „metanarrację” Lyotard rozumiał postrzeganie historii jako procesu zgodnego z prawem. Podstawową „metanarracją” była ta opracowana przez Marksa i Engelsa w ich materialistycznej koncepcji historii. W XX wieku najtrwalszą ze wszystkich „metanarracji” była ta przedstawiona przez Trockiego w jego Historii rewolucji rosyjskiej, w której obalenie caratu zostało wyjaśnione jako historycznie konieczny wynik sprzeczności międzynarodowego kapitalizmu. Obalenie tej analizy wymagało ataku na wszystkie główne elementy materialistycznej koncepcji historii. Jak zauważył niedawno jeden ze specjalistów w dziedzinie historii intelektualnej, „marksizm jest prawdopodobnie najczęstszym, jeśli nie zawsze wyraźnym, celem postmodernistycznych krytyków modernizmu”[16].

Zbadanie tej intelektualnej historii — zwłaszcza coraz wyraźniejszego odrzucania filozoficznych podstaw i rewolucyjnego programu marksizmu — jest niezbędne do zrozumienia politycznych doświadczeń, przez które przeszła Czwarta Międzynarodówka.

Workers League rozwinęła się w walce ze zdradą trockizmu przez Socialist Workers Party. Kiedy przeglądamy tę historię, mamy tendencję do podkreślania kwestii teoretycznych i politycznych, które były kluczowe dla tej walki. Nie rozwijała się ona jednak w społecznej próżni. Istniał socjologiczny komponent tej walki. Partia — i nie mogę przecenić znaczenia tego — starała się w każdy możliwy sposób utrzymać wyraźną orientację polityczną na klasę robotniczą. Ale wczesne lata partii były zdominowane przez proces politycznego i społecznego zróżnicowania. Znaczący wzrost Workers League w latach 1970-1973 nieuchronnie doprowadził do poważnego kryzysu politycznego. Wielu rekrutów zostało pozyskanych ze środowiska drobnomieszczańskich radykalnych ruchów protestu. Sam Tim Wohlforth, krajowy sekretarz Workers League, wywodził się z ruchu Shachtmanitów.

Kiedy drobnomieszczański ruch antywojenny upadł po wojnie w Wietnamie, konsekwencje różnic społecznych w Workers League stały się bardziej widoczne. Oczywiście rozwój poszczególnych członków nie był bezpośrednio zdeterminowany przez ich pochodzenie społeczne. Niemniej jednak ogromna utrata członkostwa w latach 1973-1974 odzwierciedlała bardziej ogólny rozwój społeczny i polityczny, chociaż destrukcyjne zachowanie Wohlfortha i jego partnerki Nancy Fields z pewnością się do tego przyczyniło. Część klasy średniej, która zradykalizowała się w latach sześćdziesiątych, spieszyła się z powrotem do znanego sobie środowiska społecznego. Ta podróż nieuchronnie doprowadziła ich z powrotem do sfery burżuazyjnej polityki.

Zarówno Workers League, jak i Workers Revolutionary Party były głęboko dotknięte ruchem prawicowym w klasie średniej. Ale w Stanach Zjednoczonych kryzys wywołany przez renegactwo Wohlfortha został przezwyciężony przez Workers League na podstawie systematycznej analizy i przepracowania teoretycznych i politycznych różnic, które leżały u podstaw konfliktu. Z drugiej strony w Wielkiej Brytanii kwestie polityczne, które pojawiły się w walce z Alanem Thornettem, nie zostały przepracowane. Tak więc, pomimo szybkiego organizacyjnego rozliczenia z Thornettem, presja społeczna i polityczna, której wyrazem była jego tendencja, nie została wyjaśniona. W szczególności WRP nie udało się umieścić konfliktu z Thornettem w historycznym kontekście wcześniejszej walki z pabloizmem. W ten sposób wpływ prawicowych elementów drobnomieszczańskich nadal rósł w partii, co wyrażało się w coraz bardziej oportunistycznej linii politycznej WRP, która doprowadziła w 1985 r. do wybuchu wewnątrz brytyjskiej organizacji.

Teoretyczna i polityczna krytyka opracowana przez Workers League w latach 1982-1985 przygotowała Komitet Międzynarodowy na ten kryzys. Krytyka oportunizmu WRP zyskała poparcie zdecydowanej większości sekcji. W grudniu 1985 r. Komitet Międzynarodowy zawiesił członkostwo WRP. W ten sposób 32-letnia wojna domowa w Czwartej Międzynarodówce, która rozpoczęła się wraz z publikacją Listu otwartego, zakończyła się zwycięstwem ortodoksyjnych trockistów.

Zerwanie, które miało miejsce jesienią 1985 roku, było ostateczne zarówno w sensie politycznym, jak i społecznym. Ci w WRP, którzy byli przeciwni Komitetowi Międzynarodowemu, byli w trakcie zdecydowanego zerwania ze wszystkimi swoimi przeszłymi politycznymi i osobistymi powiązaniami z rewolucyjnym socjalizmem. Przywódcy WRP i ci, którzy za nimi podążali, nie byli zainteresowani omawianiem problemów socjalistycznej perspektywy i interesów klasy robotniczej. Wśród zwolenników Bandy[16a] i Slaughtera[16b] panowała forma histerii. Starałem się to opisać w The Heritage We Defend:

W październiku 1985 r. stłumione zastrzeżenia klasy średniej wybuchły w WRP. Te drobnomieszczańskie siły były rozczarowane i rozgoryczone, miały dość długich lat ciężkiej pracy, za którą nie zostały nagrodzone, były niezadowolone ze swojej sytuacji osobistej, chciały jak najszybciej nadrobić utracone przyjemności życia i miały dość gadania o rewolucji. Subiektywny szał tych drobnomieszczańskich sił — kierowanych przez pstrokatą grupę na wpół emerytowanych profesorów uniwersyteckich — został politycznie przełożony na likwidacjonizm. To właśnie dlatego, że sceptycyzm, który ogarnął szerokie warstwy partii, był zakorzeniony nie tylko w subiektywnych błędach kierownictwa WRP, ale przede wszystkim w obiektywnych zmianach w stosunkach klasowych, stał się tak potężnym prądem społecznym w Workers Revolutionary Party [17].

Jesienią 1985 r. Cliff Slaughter złościł się za każdym razem, gdy ktoś próbował wyjaśnić rozwój sytuacji w partii w kategoriach klasowych. — Mam dość ludzi wyjaśniających, jaką klasę reprezentują — powiedział w pewnym momencie. Slaughter z pewnością nie chciał wyjaśniać, jakie siły klasowe reprezentował, i nie bez powodu. Sztandar „rewolucyjnej moralności”, który rozwinął w 1985 r., aby usprawiedliwić swoją pozbawioną zasad politykę, posłużył jako przejście do proimperialistycznej polityki „praw człowieka”. Niecałe pół dekady później członkowie jego organizacji mieli współpracować z NATO podczas interwencji na Bałkanach.

W 1985 r., gdy walka w Komitecie Międzynarodowym zbliżała się do punktu kulminacyjnego, Ernesto Laclau i Chantal Mouffe ukończyli swoją główną pracę, Hegemonia i strategia socjalistyczna. Została ona opublikowana przez Verso, główne wydawnictwo pabloistów. Książka ta wywarła ogromny wpływ zarówno w kręgach postmodernistycznych, jak i poststrukturalistycznych. Chociaż nie byliśmy świadomi ich pism w tamtym czasie (i być może Slaughter nie był ich świadomy), koncepcje Laclau i Mouffe mogły służyć jako teoretyczna platforma dla WRP. Laclau i Mouffe napisali:

W stanie kryzysu znalazła się obecnie koncepcja socjalizmu opierająca się na ontologicznym uprzywilejowaniu klasy robotniczej, na przypisywaniu decydującego znaczenia Rewolucji pisanej przez duże „R” jako momencie fundującym przejście od jednego typu społeczeństwa do innego, a także na złudnej wizji w pełni ujednoliconej i idealnie jednorodnej woli zbiorowej, która czyni zbędnym sam moment polityczny…

Czy nie jest tak, że ograniczając roszczenia i obszar prawomocności teorii marksistowskiej, zrywamy z jej zasadniczym aspektem — monistycznym dążeniem do uchwycenia za pomocą wypracowanych przez nią kategorii istoty bądź ukrytego znaczenia Historii? Odpowiedź jest twierdząca. Jedynie wyrzeczenie się wszelkich epistemologicznych prerogatyw opierających się na ontologicznie uprzywilejowanej pozycji „klasy uniwersalnej” umożliwia poważną dyskusję nad obecnym stopniem prawomocności kategorii marksistowskich. W tym miejscu powinniśmy stwierdzić jasno i otwarcie, że wkraczamy obecnie na teren postmarksistowski. Nie jest już bowiem możliwe utrzymanie koncepcji podmiotowości i klasy wypracowanych w obrębie marksizmu, jego wizji historycznego przebiegu rozwoju kapitalizmu ani też, rzecz jasna, koncepcji przejrzystego społeczeństwa komunistycznego, w którym zanikły wszelkie antagonizmy[18].

Ostatnie ćwierćwiecze charakteryzowało się skrajną polaryzacją społeczeństwa, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na arenie międzynarodowej. Oczywiście uwaga ekonomistów i socjologów skupiła się przede wszystkim na oszałamiającej koncentracji skrajnego bogactwa w najbogatszym jednym procencie populacji. Jednak, jak wskazuje pierwsza rezolucja SEP, w ciągu ostatnich kilku dekad znaczna część wyższej klasy średniej uzyskała dostęp do znacznego bogactwa. Ta zamożna warstwa nie ma nic wspólnego z bogactwem najbogatszego od jednego do pięciu procent. Ale w porównaniu z klasą robotniczą radzi sobie bardzo dobrze. Proces ten doprowadził z czasem do pogłębienia materialnej, ideologicznej i politycznej alienacji tej stosunkowo zamożnej warstwy społecznej, która stanowi podstawę drobnomieszczańskiej lewicy, od klasy robotniczej.

Proces polityczny, który analizujemy, nie jest jedynie wynikiem teoretycznych niespójności. Pobudzany przez coraz większy materialny dobrobyt, długotrwały sceptycyzm drobnomieszczańskiej lewicy wobec rewolucyjnych zdolności klasy robotniczej nabrał nowych i wyraźnych cech społeczno-ekonomicznych i politycznych. W miarę jak jej interesy ekonomiczne stają się coraz bardziej skoncentrowane na osiągnięciu bardziej korzystnej dystrybucji bogactwa i przywilejów w górnych dziesięciu procentach społeczeństwa, a także w miarę jak staje się ona coraz bardziej otwarcie zintegrowana ze strukturami politycznymi sankcjonowanymi przez rządzący establishment, wrogość zamożnej lewicy wobec walk klasy robotniczej nie może być już dłużej ukrywana za pomocą pustych pseudo-socjalistycznych frazesów. Jej ideolodzy są zmuszeni otwarcie opowiadać się za definicją „lewicowej” polityki, która wyklucza klasę robotniczą z jakiejkolwiek niezależnej, nie mówiąc już o rewolucyjnej roli.

Saul Newman wyraźnie wzywa do nowej formy „lewicowej” polityki, która

różni się od marksistowskiej walki klasy robotniczej: nie opiera się już na centralnej podmiotowości proletariatu, a zatem, nawet jeśli tradycyjne organizacje klasy robotniczej są w istotny sposób zaangażowane w te walki, ruch ten nie jest już zrozumiały pod rubryką walki klasowej[18].

Program polityczny SEP i Międzynarodowego Komitetu jest nie do pogodzenia z programem pseudolewicy w Stanach Zjednoczonych i na arenie międzynarodowej. Nasza polityka opiera się na centralnym znaczeniu walki klasy robotniczej. Klasa robotnicza nie jest tylko jednym z wielu okręgów wyborczych w walce z kapitalizmem. Jest ona decydującą siłą rewolucyjną we współczesnym społeczeństwie kapitalistycznym. Wszystkie wysiłki partii muszą być skierowane na przygotowanie i objęcie przywództwa w walkach klasy robotniczej. Podkreślamy, że walka rewolucyjna jest realistyczna i w istocie „zrozumiała” tylko wtedy, gdy rozwija się w ramach „rubryki” walki klasowej. To właśnie na tej podstawie SEP będzie walczyć o budowanie swoich wpływów wśród robotników i młodzieży w tym nowym okresie nasilającego się konfliktu klasowego.

Przypisy:

[1] Greta R. Krippner: Capitalizing on Crisis: The Political Origins of the Rise of Finance [Kapitalizacja na kryzysie: Polityczne początki rozwoju finansów], Cambridge, Harvard University Press 2011, s. 4. (z angielskiego)

[2] Coroczny finał amerykańskich zawodowych lig baseballowych.

[3] Manifest des II. Kongresses der Kommunistischen Internationale, w: „Der Zweite Kongress der Kommunistischen Internationale – Protokoll“, Hamburg 1921. (z niemieckiego)

[4] W.I. Lenin: Два мира (1910), w: Полное собрание сочинений, Том 20, Moskwa 1973, s. 16. (z rosyjskiego)

[5] David North: Leon Trotsky and the Development of Marxism [Lew Trocki i rozwój marksizmu], Detroit 1985, s. 18-19 (z angielskiego)

[6] Bensaïd, Sousa, et.al: New Parties of the Left: Experiences from Europe [Nowe partie lewicy: doświadczenia z Europy], London, Resistance Books 2011, s. 40 (z angielskiego)

[7] Bruno Rizzi: The Bureaucratization of the World [Biurokratyzacja świata], New York, The Free Press 1985, s. 69 (z angielskiego)

[8] Leon Trotsy: In Defense of Marxism [W obronie marksizmu], (London: 1966), s. 15. (z angielskiego)

[9] Dwight Macdonald: The Root is Man [Korzeniem jest człowiek] Brooklyn-New York, Automedia 1995, s. 38-39 (z angielskiego)

[10] Ibid, s. 61-65.

[11] The Castoriadis Reader [Podręcznik do czytania Castoriadisa] Oxford, Blackwell 1997, s. 2 (z angielskiego)

[12] Ibid, s. 28.

[13] Theodore Roszak: The Making of a Counter-Culture [Tworzenie kontrkultury] Berkeley: University of California Press, 1995, s. 98-99 (z angielskiego)

[14] Saul Newman: Unstable Universalities: Poststructuralism and Radical Politics [Niestabilne uniwersalności: Poststrukturalizm i radykalna polityka], Manchester i New York 2007, s. 179 (z angielskiego)

[15] André Gorz: Farewell to the Working Class [Żegnaj klaso robotnicza], London, Pluto Press, 1982, s. 21 (z angielskiego)

[16] David West: Continental Philosophy: An Introduction [Filozofia kontynentalna: Wprowadzenie], Cambridge, Polity 2010, s. 214 (z angielskiego)

[16a] Michael Banda (1930–2014) był przywódcą brytyjskiej Workers Revolutionary Party, który zerwał politycznie z Międzynarodowym Komitetem Czwartej Międzynarodówki w 1986 roku.

[16b] Cliff Slaughter (1928–2021) był przywódcą brytyjskiej Workers Revolutionary Party, który zerwał politycznie z Międzynarodowym Komitetem Czwartej Międzynarodówki w 1986 roku.

[17] David North: The Heritage We Defend [Dziedzictwo, którego bronimy], Detroit, Labor Publications, 1988, s. 13-14 (z angielskiego)

[18] Ernesto Laclau i Chantal Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia. Przyczynek do projektu radykalnej polityki demokratycznej, Wrocław 2007, s. 3-4, s. 6.

[19] Saul Newman: Unstable Universalities: Poststructuralism and Radical Politics [Niestabilne uniwersalności: Poststrukturalizm i radykalna polityka], Manchester i New York 2007, s. 176 (z angielskiego)

Loading