Polski

Orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego pogłębia kryzys w UE

Artykuł ukazał się pierwotnie 14 października na niemieckojęzycznej stronie WSWS 

Polski Trybunał Konstytucyjny orzekł 7 października, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) nie ma prawa decydować o polskim sądownictwie. W ten sposób polskie prawo krajowe uzyskało de facto prymat nad prawem europejskim.

Wyrok, który zapadł stosunkiem głosów 10 do 2, jeszcze bardziej zaostrzył kryzys polityczny w UE, a także w Polsce. Wielu obserwatorów interpretuje orzeczenie, które zapadło na wniosek prawicowo-nacjonalistycznego rządu PiS, jako krok w kierunku 'Polexitu', mimo że sam rząd zaprzecza, jakoby dążył do wyjścia Polski z UE. Od czasu tego orzeczenia w UE pojawiły się głosy, by obciąć Polsce szerokie dotacje unijne.

Sprawa dotyczyła w szczególności zgodności z polską konstytucją przepisów traktatów unijnych, które przyznają Komisji Europejskiej głos w kwestiach dotyczących praworządności.

UE od dawna krytykuje partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS) za systematyczne podporządkowywanie polskiego sądownictwa, a w szczególności Trybunału Konstytucyjnego, swoim interesom politycznym i podważanie zasady podziału władzy od czasu dojścia do władzy w 2015 r. Trybunał Konstytucyjny jest obecnie niemal całkowicie zdominowany przez PiS. Przewodnicząca składu sędziowskiego Julia Przyłębska jest uważana za osobę związaną z PiS i bliską współpracowniczkę lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego.

2 marca br. ETS uznał, że kontrowersyjna reforma sądownictwa autorstwa rządu PiS może częściowo naruszać prawo UE. Trybunał stwierdził, że prawo UE jest nadrzędne w stosunku do poszczególnych przepisów prawa krajowego i konstytucyjnego, a zatem może zmusić Polskę do uchylenia części kontrowersyjnej reformy sądownictwa.

Sprzeciwił się temu rząd PiS. Premier Mateusz Morawiecki osobiście zaapelował do polskiego Trybunału Konstytucyjnego o rewizję decyzji ETS. Trybunał orzekł teraz na jego korzyść i otwarcie zakwestionował autorytet ETS.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uczcił to orzeczenie w jawnie nacjonalistycznym tonie. Była to „bardzo ważna decyzja“ w sytuacji, gdy Bruksela i Berlin traktują Polskę „jak quasi-kolonię“.

Polska opozycja skupiona wokół liberalnej Platformy Obywatelskiej (PO), która popiera większą współpracę Warszawy z UE, a zwłaszcza z Berlinem, zorganizowała w niedzielę protesty przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Donald Tusk, główny lider PO, był przewodniczącym Rady Europejskiej przez pięć lat do 2019 r. i miał reputację politycznie bliskiego kanclerz Niemiec Angeli Merkel.

Jak podają media, w protestach w stolicy wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Protesty odbywały się także w innych miastach. Ogólna liczba uczestników pozostała jednak znacznie niższa niż podczas masowych protestów przeciwko ustawie aborcyjnej w zeszłym roku.

Demonstracje były zasilane głównie przez klasę średnią, która czerpie korzyści ekonomiczne z integracji Polski z UE i stanowi zaplecze społeczne PO. Były przywódca „Solidarności“ Lech Wałęsa, który odegrał główną rolę w przywracaniu kapitalizmu w Polsce, również poparł protesty.

Financial Times, rzecznik brytyjskiego i europejskiego kapitału finansowego, był szczególnie ostry w swoim sprzeciwie wobec decyzji sądu. Gazeta nazwała to orzeczenie „większym wyzwaniem dla jedności UE niż Brexit“. Był to „bezpośredni atak na porządek prawny UE, cement, który trzyma UE razem“. Gazeta stwierdziła, że to „godne ubolewania”, że UE nie ma mechanizmu „wykluczania“ członków takich jak Polska. Jedynym sposobem jest więc masowe odcięcie funduszy unijnych dla Polski.

Jako największy odbiorca netto Polska co roku otrzymuje z budżetu UE około 12 mld euro. Komisja Europejska bada obecnie, czy można obciąć 36 miliardów euro z unijnego funduszu odbudowy koronawirusa. Do tej pory wstrzymywała te fundusze. Były polski minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski publicznie zagroził, że w takim przypadku Polska zmniejszy równie dużą część swoich składek do UE.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej i była minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen była „głęboko zaniepokojona” wyrokiem polskiego Trybunału Konstytucyjnego. „Prawo UE ma pierwszeństwo przed prawem krajowym, w tym przepisami konstytucyjnymi” – powiedziała. „Wykorzystamy wszystkie uprawnienia, jakie mamy na mocy traktatów, aby to zapewnić”.

Mimo to liczne media i posłowie krytykują von der Leyen, która została wybrana na przewodniczącą Komisji dzięki głosom Polski i Węgier, za brak aktywności. Niektórzy eurodeputowani wszczęli nawet skargę na bezczynność przeciwko Komisji, aby wymusić szybsze działania przeciwko Polsce.

Konflikt między UE a Polską należy rozumieć na tle głębokiego kryzysu europejskiego kapitalizmu, rosnących napięć z USA i przygotowań do wojny z Rosją i Chinami.

Berlin do tej pory zachowywał się stosunkowo cicho nie tylko dlatego, że PiS poparł wybór von der Leyen. Niemieckie firmy są jednymi z głównych beneficjentów ogromnych dotacji unijnych dla Polski. Według raportu niemieckiego magazynu WirtschaftsWoche, coraz więcej niemieckich firm zamyka swoje zakłady w Niemczech i przenosi produkcję do Polski, gdzie korzystają zarówno z dotacji unijnych, jak i z wyjątkowo niskich płac dobrze wyszkolonych polskich pracowników. Wśród 5800 firm posiadających oddziały w Polsce są Lufthansa i Siemens.

Powiązania gospodarcze między Polską a Niemcami od lat systematycznie rosną. Zdecydowanie najważniejszym partnerem handlowym Polski w eksporcie i imporcie są Niemcy, na które przypada po ok. 28% obrotów. Od 1990 roku niemiecki kapitał zainwestował w sąsiednim kraju około 40 miliardów euro.

Przewodniczący Komisji ds. Stosunków między niemieckim biznesem a Europą Wschodnią Oliver Hermes ostrzega przed ograniczeniem unijnych płatności dla Polski, a nawet Węgier. „Opóźnienia w przyznawaniu środków unijnych dotykają również niemieckie przedsiębiorstwa w Polsce i na Węgrzech, ponieważ inwestycje współfinansowane przez UE były od 2004 roku istotnym czynnikiem wzrostu.”

Polska ma również podstawowe znaczenie geopolityczne. Odgrywa ona kluczową rolę w rozwoju Transeuropejskiej Sieci Transportowej (TEN), ponieważ wszystkie bezpośrednie połączenia lądowe z trzema bałtyckimi państwami UE, Ukrainą lub Rosją przebiegają przez Polskę.

Polski rząd, który wyłonił się z restauracji kapitalizmu, odgrywa kluczową rolę w natowskich przygotowaniach wojennych przeciwko Rosji. W ostatnim czasie znajduje się w centrum manewrów NATO, takich jak „Defender-Europe 20.”

Od 1989 roku polska burżuazja skupiła się przede wszystkim na sojuszu wojskowym ze Stanami Zjednoczonymi. W przeciwieństwie do poprzedniej administracji PO, rząd PiS zrezygnował z bliższej współpracy wojskowej z Niemcami. Zamiast tego dąży do sojuszu państw Europy Wschodniej w sensie „Międzymorza”, skierowanego zarówno przeciwko Rosji, jak i Niemcom.

Za Donalda Trumpa Waszyngton otwarcie popierał tę politykę. Rosnąca koncentracja rządu Bidena na przygotowaniach do wojny przeciwko Chinom i jego starania o przynajmniej czasowe złagodzenie konfliktu z Rosją mogą teraz podważyć akceptację tego kierunku przez Warszawę.

Jednocześnie w Niemczech toczy się dyskusja o tym, czy strategię „Międzymorza” można wykorzystać we własnym interesie. W dokumencie strategicznym stowarzyszonej z rządem Fundacji Nauki i Polityki stwierdzono, że pomimo polskiego sprzeciwu wobec przyjęcia Niemiec, Berlin powinien „prowadzić politykę zainteresowanych i życzliwego zaangażowania”, aby „pozycjonować się w regionie jako aktor geoekonomiczny obok USA, Chin i Rosji.”

Konflikty wewnątrz polskiej burżuazji, spór między UE a Polską oraz rosnące niebezpieczeństwo wojny są ostatecznie wynikiem zaostrzenia się konfliktów międzynarodowych i napięć klasowych wywołanych pandemią koronawirusa.

Podobnie jak w innych krajach Europy Wschodniej, pandemia w Polsce pochłonęła szczególnie dużą liczbę ofiar, głównie w wyniku katastrofalnych skutków kapitalistycznej restauracji sprzed 30 lat, i pogłębiła kryzys polityczny rządu PiS, który jest obecnie odrzucany przez ponad dwie trzecie społeczeństwa. Swoim agresywnym, nacjonalistycznym kursem PiS próbuje nie tylko odwrócić uwagę od narastających protestów i strajków w kraju.

Na podstawie walki o Zjednoczone Socjalistyczne Stany Europy klasa robotnicza, niezależnie od wszystkich frakcji klasy panującej, musi sformułować własną odpowiedź na kryzys europejskiego i światowego kapitalizmu.

Loading